środa, 28 maja 2014

O dziecku przy dziecku....

Nie będzie w tym wpisie dużo treści, bo nie ma co tu dużo pisać.

Jakiś czas temu przy okazji ślubu kuzyna od strony Męża mego spotkaliśmy się po dłuższym czasie z dalszą rodziną. Uroczystość ładna, skromna wszyscy wychodzą przed urząd żeby zaśpiewać sto lat i sypnąć czymś Państwa młodych, Amelka z Zosieńką stoją i czekając co dalej będzie. Ale dale już było tylko gorzej. Dwie ciotki rozmawiają między sobą : " Ale chuda, TAKI SZCZUREK" Dodam tylko, że słowa dotyczyły Amelki która stała bezpośrednio obok nich. Nie było jej miło a nawet zrobiło się jej przykro. Dla mnie SKANDAL. Jak można powiedzieć coś takiego o dziecku przy dziecku. Czy nie ma ładniejszych określeń (zakładając, że ich rozmowa nie miała na celu nikogo obrazić) na dziecko szczupłe ? O ile lepiej dziecko odbiera słowa "taki szczypiorek" czy "ale chudzinka" niż "TAKI SZCZUREK"

Tak więc drogie ciocie i wujkowie, babcie i dziadkowie, miłe Panie i Panowie : Każdemu bez względu na wiek należy się szacunek w czynie i słowie.



wtorek, 20 maja 2014

Poznaj Poznań Lokalnie czyli jak mamy z dziećmi Poznań zdobywają ;)

I stało się...
Mój blog potrzebował (a raczej ja ;) ) porządnego kopa na zachętę żeby ponownie ruszyć. Dostałam go od Magdy oraz Marty wraz z zaproszeniem na spotkanie poznańskich mam oraz warsztaty dla dzieci.
Nie powiem, obawiałam się trochę jak to będzie, ja taki szaraczek, raczkująca bloger-ka kontra weteranki ale.. Dobra od początku ;)
Nadszedł ten dzień (18.05.2014). Pogoda pod psem, Zośka z muchami w nosie od rana, Amelka nie mogła dospać no to nam też nie dała pospać a co ;) Pobudka, śniadanie dla dzieci, prasowanie, mycie, ubieranie i stoją w drzwiach gotowi do wyjścia no a ja jak zwykle nadal "w proszku" usłyszałam tylko od Męża swego "To czekamy w samochodzie" o_O Dobra zaciskam poślady i w 5 minut jestem gotowa. Jedziemy do celu i Zosiek zasypia. No to nie ma co Mężu mój z Zosieńką do Galerii Malta a ja z Melką ruszamy w stronę całkiem sympatycznie wyglądających, moknących kobiet z dziećmi ;)

Pierwszym miejscem naszego spotkania było Słodkie Czary Mary na Wrocławskiej. Mmmmm pycha. Ilość słodkości przyprawiała o oczopląs nie tylko dzieci ale i mamy. Na miejscu odbył się pokaz produkcji pysznych lizaków i cukierków w "STARYM STYLU". Ale tak naprawdę zaczęło się dziać po pokazie. Wszystkie dzieci te większe i te całkiem malutkie mogły stworzyć swojego lizaka :D A i mamy sobie nie odmówiły przyjemności skręcania (oczywiście lizaków ;) )







Po warsztatach następna (dla Amelki) atrakcja : przejazd tramwajem ze Słodkie Czary Mary do Galerii Malta a dokładniej do Jupi Park gdzie odbyła się kolejna część naszego spotkania. Na miejsce dojechała też moja śpiąca królewna ;)
Dzieci w tempie błyskawicznym rozpełzły się po całym placu zabaw a my miałyśmy chwilę spokoju żeby wysłuchać recenzji wspaniałych książek dla dzieci. Na pierwszy ogień poszły "Cztery żywioły i Dwa koziołki" - interaktywny przewodnik dla młodych odkrywców Poznania i Starego Rynku. Pani Agnieszka Idziak (autorka tego przewodnika) opowiadała bardzo przekonywująco ( między innymi o tym, że w Poznaniu mieszkają smoki o_O) i nas przekonała ;) my na 100% podążymy szlakami czterech żywiołów.
Warte uwagi okazały się również pozycje z listy wydawnictwa Albus. Nawet drogą kupna nabyłyśmy już jedną z nich, której na pewno poświęcony będzie oddzielny wpis. 





Czas minął bardzo szybko, a to za sprawą miłego towarzystwa. Dzieci wyszalały się i to bardzo, do tego stopnia, że w domu obie ucięły sobie drzemkę ;)




Wniosek z tego taki "strach ma wielkie oczy" ;) Wszystkie mamy okazały się bardzo sympatyczne :) Jeszcze raz wszystkim i każdej z osobna : Ania , MartaAleksandra ,  Iza ,    
ElizaMarta , Magdalena , Agnieszka , Agnieszka i Marta dziękuję za udane spotkanie.


 Ale oczywiście nie mogę zapomnieć o sponsorach naszego spotkania: Słodkie Czary Mary, Jupi Park, Bazgroszyt, Piknini, Wydawnictwo Albus, Dzidziuś. Dziękujemy za upominki ;) ( Przy bazgroszycie zatrzymamy się na dłuższą chwilkę w osobnym poście bo warto)




poniedziałek, 19 maja 2014

Co za pech :/

Często zdarza Wam się myśleć "kurcze ja to mam pecha"? Bo mi niestety TAK. Myśli na zasadzie " Dziewczynki znowu chore, zwolnili mnie z pracy .. Już chyba nic gorszego nie mogło mi się przytrafić" . Teraz już wiem to jest strasznie egoistyczne użalać się nad sobą z powodu takich "błahostek".

Mam znajomego, młody mężczyzna ojciec i mąż który WYGRAŁ z rakiem mózgu. Tak nam się wydawało. Dziś się dowiedzieliśmy, że są nawroty. Skromnie, uczciwie żyjącą rodzina i świat im się znowu wali na łeb na szyję. I to ja mam pecha? Szłam ulicą i było mi wstyd za te, wszystkie razy kiedy myślałam, że to ja mam przechlapane. 
Jasne są jeszcze inne tragedie na całym świecie, ale wystarczy czasami się rozejrzeć wokół siebie, żeby dostrzec jak my mamy dobrze. Pracę znajdę prędzej czy później ;) , dziewczynki nie pierwszy nie ostatni raz chodzą z gilami do pasa ;) I od dziś tylko tak będę myśleć o tym co mi los przynosi, że to co mnie spotkało to jest PIKUŚ, że inni mają gorzej i to oni mają prawo się użalać.Tak więc szczęście wcale mnie nie opuściło tylko czeka żeby przyjść w najmniej spodziewanym momencie. 


środa, 14 maja 2014

Słoneczko co się z Tobą dzieję ....

Jakiś czas temu, mniej więcej w lutym tego roku zdarzyło się coś strasznego. Wyszłam do kuchni Zosieńka została w pokoju i nagle słyszę trzask i przeraźliwy płacz. Przerażona wpadłam do pokoju i zobaczyłam, że Zosia spadła z łóżka (wcześniej sama się na nie wdrapując). Obejrzałam utuliłam i.... Zosia straciła przytomność. Zrobiła się sina wokół ust a reszta ciała była przeraźliwie biała, wręcz przeźroczysta. To było najdłuższe kilka sekund w moim życiu. Dmuchałam w twarzyczkę kładłam na tapczan i podnosiłam do góry. A ona po prostu otworzyła oczka i patrzyła, nie płakała nie uśmiechała się , była po porostu nie obecna. Natychmiast zabrałam ją do przychodni zdrowia skąd dostaliśmy skierowanie do szpitala.


A tam.... porostu byłyśmy. Wykonano jej tylko RTG czaszki (bo nie wiedziałam jak ona upadła, na co). I to tyle z badań. Lekarz obejrzał ją tylko w momencie przyjęcia na oddział a na wizytach porannych nawet jej nie dotknął. SKANDAL. Ale ok, nic się nie działo niepokojącego więc po kilku dniach wyszłyśmy do domu.
Po kilku dniach spokoju kolejne BUM. Zosia biegła i upadła jak to nie z pełna roczne dziecko potknęła się o własne nóżki. Upadła na pupę. Ale tak się wystraszyła, że zaczęła przeraźliwie płakać i po raz kolejny straciła przytomność. HORROR powrócił. Bieg do przychodni skierowanie do neurologa (podejrzenie padaczki) i kardiologa. I tu znowu ŚCIANA. Jeden, drugi i kolejne telefony do lekarzy neurologów opisuję sytuację, że utraty przytomności, że dziecko nie mające roku i odpowiedź że termin na LISTOPAD....
Idziemy więc z Zosieńką prywatnie do specjalistów.
Diagnoza : NAPADY AFEKTYWNEGO BEZDECHU. Zabrzmiało jak wyrok. Nigdy nie wiadomo kiedy straci przytomność ( oczywiście jeśli zadziała zewnętrzny czynnik taki jak stres, strach) I ja się pytam jak u niemowlęcia które poznaje cały świat, jak zaczyna wkraczać w okres lęku separacyjnego uniknąć stresu.....





Może jest w śród Was drodzy rodzice ktoś kto tak jak my ma problem z taką chorobą. Jak sobie z tym radzicie, i jak często występują ataki? U na s puki co napady ustały, ale nie wiemy kiedy powrócą.

czwartek, 8 maja 2014

Comeback- czyli reaktywacja :P

O matko i córko!!! Jak nas dawno nie było. Dużo się działo jeszcze więcej się dzieje. Wiele spraw się przewinęło w czasie naszej nieobecności między innymi utraty przytomności i choroba Zosi. Będę starała się najważniejsze po kolei opisywać. Ale po woli :)
Zosia ma już ponad rok :O

Amelka ma już 4 lata ;)

Tak więc witam wszystkich po tak długiej nieobecności :)